Obie mają tak silne charaktery, że ich wspólna energia w jednym pomieszczeniu wywołuje niezwykłe zdarzenia. Na ich pierwszym szkoleniu certyfikacyjnym na Stadionie Narodowym w Warszawie nagle uruchomił się alarm przeciwpożarowy a podczas wspólnej prezentacji na ostatnim piętrze w budynku Telewizji Szczecin nagle zabrakło elektryczności i wszyscy goście zmuszeni byli opuścić budynek drogą ewakuacyjną. Ewa Jochheim i Katarzyna Janas – współzałożycielki Instytutu Durkalskiego RMP Polska – znają się od 10 lat a od 4 lat wspólnie prowadzą firmę. Czy wpuściłyby do swojej spółki mężczyznę i jaką podjęłyby decyzję stojąc jeszcze raz przed wyborem prowadzenia wspólnego przedsiębiorstwa?
Rozmawia Magdalena Koźmala
B&P: Jakie było największe wyzwanie w Waszej wspólnej karierze?
Katarzyna Janas: Paradoksalnie chyba największym wyzwaniem była nasza płeć. Kobietom trudniej jest o nieformalne spotkania biznesowe bez podtekstów natury damsko-męskiej. Mężczyźni nie są przyzwyczajeni do kobiet stających w szranki z konkurencyjnymi firmami zarządzanymi przez mężczyzn. Kiedy pojawiamy się na rozmowach o projekty, niejednokrotnie zdarza się nam, że na wejściu mamy niższe notowania od firm zarządzanych przez mężczyzn. Kilka miesięcy temu przedstawiciel męskiego świata biznesu, dla potwierdzenia naszych kompetencji i nabrania przekonania do naszych słów, potrzebował innej męskiej opinii.
B&P: Spółka kobieca – co ma takiego wg Was, czego nie posiada spółka z wyłącznym czynnikiem męskim?
KJ: Nie lubię generalizować, bo każdy człowiek jest inny. Jednak na początku 2018 roku czytałam badanie Harvard Business Review, z którego wynikało, że kobiety w biznesie są bardziej elastyczne i nastawione na dialog oraz szybciej wypracowują kompromisy. Z moich osobistych doświadczeń kobiety częściej cechuje obniżona potrzeba rewanżu, a co za tym idzie, poszukiwanie konsensusu i budowanie pozytywnej atmosfery w miejscu pracy oraz pogłębianie relacji z innymi. Dzięki temu lepiej się współpracuje.
Ewa Jochheim: Jest jeszcze druga strona medalu. Wprawdzie, tak jak powiedziała Kasia, kobiety są bardziej relacyjne, nastawione na dialog i elastyczne, ale z drugiej strony, jeżeli chcą zajść wysoko i mają ambitne plany, są bardziej ukierunkowane na cel niż mężczyźni. Może nawet bardziej bezwzględne. Wszystko zależy od tego, na jakim etapie znajduje się spółka i jakie cele stawiają sobie kobiety, które nią zarządzają.
B&P: A wpuściłybyście do Waszej spółki mężczyznę?
KJ: Po pierwszym roku od założenia Instytutu zgłosił się do nas bardzo poważny kandydat, który wcześniej zarządzał dużymi spółkami giełdowymi. Rozważałyśmy dołączenie dużo starszego od nas mężczyzny do naszego duetu w dużej mierze po to, żeby dodać Instytutowi elementu zwanego z j. ang. „seniority”. Rozmowy były bardzo zaawansowane, ale w efekcie pozostałyśmy żeńskim teamem. Śmiejemy się, że na efekt „seniority” nie musiałyśmy aż tak długo czekać.
EJ: Do współpracy zapraszamy najlepszych ludzi i specjalistów bez względu na płeć, tak więc każdy ma równe szanse. To raczej przypadek, że w naszym zespole pracują w większości kobiety.
B&P: 5 najważniejszych cech przywódczych kobiet wg Was to …
EJ: Dziękuję, że zadałaś to pytanie. Zanim na nie odpowiem, powinnyśmy określić co oznacza „przywódcza kobieta” i co nią takową czyni. Czy wystarczy, że zarządza najbliższą rodziną, jej budżetem, organizuje czas przez 7 dni w tygodniu, motywuje, rozwija i wszystko robi to z uśmiechem na ustach? Czy też musi to być kobieta zarządzająca korporacją, która robi dokładnie to samo, ale ma pod sobą kilkuset pracowników? A może chodzi tylko o to, że szybko i trafnie podejmuje decyzje? A może wszystko po trochu?
Jeżeli chodzi o typowe cechy lub motywatory osób przywódczych, kobiet czy mężczyzn, to takich nie ma. Bo tak jak każdy z nas jest inny i każda osoba jest inna, tak w inny sposób będzie „przewodzić” swojej organizacji. Jedna osoba będzie robiła to relacyjnie, inna analitycznie lub wizjonersko. Ale jest inny czynnik, który odpowiada za to, że taka osoba odnosi sukcesy – to znajomość siebie samego i życie w zgodzie ze sobą. Oznacza to, że tylko kiedy znamy siebie bardzo dobrze i jesteśmy świadomi swoich mocnych i słabych stron możemy zarządzać sobą i innymi. Tylko wtedy możemy wykorzystywać w pracy mocne strony, a słabe rekompensować (np. dobierając sobie odpowiednich ludzi i dzieląc się zadaniami zgodnie z naszymi wrodzonymi predyspozycjami). Na pewnym szczeblu nie możemy sobie pozwolić na stosowanie metody prób i błędów, bo mamy tylko jedną szansę na podjęcie decyzji, jeden wybór strategii czy kierunku rozwoju.
I właśnie fakt, że tak dobrze znamy się z Kasią – zarówno każda z nas osobno i siebie nawzajem – jest naszym kluczem do sukcesu.
Każda kobieta może odnosić sukcesy, kiedy będzie żyła w zgodzie ze sobą i nie będzie próbowała udawać kogoś innego niż jest. Dlatego dla mnie jednym z najgorszych cytatów w tym kontekście jest „stań się lepszą wersją samej siebie”. Czytając to po raz pierwszy chciało mi się krzyczeć „NIE!” Zamiast tego powiedzmy sobie „Zacznij żyć w zgodzie ze sobą”.
KJ: Gdybym miała już koniecznie wymienć jakieś cechy, powiedziałabym, że kobietom w szczególności przydadzą się: 1. wiara w swoje możliwości (niska potrzeba uznania), 2. konsekwencja w działaniu (wysoka potrzeba porządku), 3. decyzyjność (wysoka potrzeba władzy), 4. otwartość na nowe (niska potrzeba spokoju), ale i opiekuńczość wobec swoich najbliższych (wysoka potrzeba rodziny). Suma tych cech charakteryzuje kobietę, która wie czego chce, zawsze myśli o sobie i swoich przedsięwzięciach pozytywnie, szybko podejmuje decyzje, realizuje swój cel konsekwentnie. Dzięki tej kombinacji jest zaangażowana i pełna pasji w realizacji wyznaczanych celów. Wysoka potrzeba rodziny pozwala jej w pełni cieszyć się z życia i zachować spójność komunikowanych wartości z podejmowanymi decyzjami.
B&P: Co oprócz tego trzeba umieć i jakie cechy posiadać, aby zarówno prowadzić swoją firmę, ale też z sukcesem prowadzić ją z partnerem biznesowym?
KJ: W przypadku prowadzenia firmy z partnerem biznesowym istotna jest otwartość na innych, bo tylko wtedy doceniamy współpracę, wspólne spotkania, dyskusje, decyzje i fakt, że nie jesteśmy zdani w pracy tylko na siebie. Jeśli ponadprzeciętnie cenimy wolność i niezależność (tzw. syndrom „Zosi-samosi”) wtedy współpraca z partnerem biznesowym może być trudnym zadaniem.
EJ: Podobnie jak w przypadku „kobiet przywódczych” o sukcesie decyduje to, na ile dobrze znamy siebie i partnera biznesowego oraz odpowiednio podzielimy się obowiązkami. Z perspektywy czasu i znajomości wielu organizacji i spółek możemy powiedzieć, że nie spotkałyśmy się z typowymi cechami odpowiedzialnymi za sukces duetów partnerów biznesowych.
B&P: Czego najbardziej nauczyło Was partnerstwo? Jedna lekcja, którą najbardziej zapamiętała każda z Was?
KJ: Przypomina mi się sytuacja, kiedy miałam trudniejszy czas w mojej relacji z córką. Ewa bardzo szybko zauważyła, że rzutuje to na moją pracę i zaproponowała przejęcie wszystkich obowiązków w firmie przez kilka tygodni, aż sytuacja się poprawi. Bardzo to doceniłam.
EJ: Szacunek i akceptacja decyzji podejmowanych przez drugą osobę. Lubię mieć wpływ na wszystko co się dzieje, zwłaszcza że już na wstępnym etapie wiem, jak powinien wyglądać efekt końcowy. Cecha ta niestety utrudniała mi współpracę i czasem ciężko było mi zaakceptować decyzje Kasi. Musiałam się tego nauczyć i zrozumieć, że ona też podejmuje trafne decyzje, a czasem i trafniejsze. Teraz nie mam z tym najmniejszych problemów, mam pełne zaufanie do Kasi i podejmowanych przez nią wyborów.
B&P: A gdybyście stanęły jeszcze raz przed decyzją poprowadzenia wspólnie przedsiębiorstwa to wybrałybyście jeszcze raz tak samo?
KJ: Nasza firma daje nam niesamowicie dużo radości i satysfakcji z pracy. Każdy projekt jest inny – tutaj nie ma miejsca na nudę i stagnację. Każdy dzień przynosi coś nowego. Opowiadając o tym, co robimy jesteśmy pełne euforii i często podejrzewane o jakiś rodzaj dopingu. Tymczasem naszym jedynym dopingiem jest życie zgodne z naszymi potrzebami. Każda z nas od zawsze chciała prowadzić własną firmę. Postawiłyśmy wszystko na jedną kartę i dziś zrobiłybyśmy tak samo, chociaż nie ukrywamy, że bywały trudniejsze momenty, praca ponad siły i na najwyższych obrotach. Pamiętam pierwsze wakacje po założeniu Instytutu – dzień na plaży z dziećmi, a noc w pracy. Dziś z perspektywy czasu uważam, że było warto.
B&P: Myślicie, że Wasza spółka przetrwa wszystko?
KJ: Z pewnością tak, bo w to głęboko wierzymy.
EJ: Bez względu na to co robimy, musimy wierzyć w sukces, bo tylko wtedy może on nastąpić.
B&P: Dziękuję za rozmowę
Zobacz także: „Co powstrzymuje Polski przed sięganiem po wysokie stanowiska w biznesie”