„Chciałabym, aby wszyscy ludzie, którzy są wokół mnie, byli zdrowi i szczęśliwi. Tego samego życzę sobie.” Iza Kuna – polska aktorka filmowa i teatralna w świątecznym wywiadzie o szczęściu, Jej największej tęsknocie, o roli mamy i o tym, dlaczego nigdy w życiu niczego się nie dorobi.
Rozmawia Magdalena Koźmala
B&P: Masz w sobie taką naturalność, ludzie Cię lubią. A za co Ty lubisz siebie?
Iza Kuna: Myślę, że teraz lubię siebie bardziej niż kiedyś. Na pewno bardziej siebie nagradzam i robię sobie więcej przyjemności.
Jestem taką trochę dziewczyną z sąsiedztwa. Zyskuję przy bliższym poznaniu. Jestem dość bezpośrednia i naprawdę lubię ludzi. Mam ciekawość drugiego człowieka. Lubię dbać o relacje i lubię dbać o innych. Może to dlatego.
B&P: Kiedyś usłyszałam, że wszystko jest relacją. Zgodzisz się z tym?
Ja z definicjami mam kłopot, jakoś zawsze mnie odstraszają. Ale moją ulubioną jest – doświadczenie uczy, że doświadczenie niczego nie uczy.
B&P: Jest coś, czego w sobie nie lubisz?
Za bardzo wszystkim się przejmuję. Nie cierpię tego i tej chorej ambicji bycia doskonałą (śmiech). Marek, mój mąż, mówi: „Iza, Ty chciałabyś być wszędzie i wszystko mieć” – czyli chciałabym jednego dnia zrobić wszystko. Mam taki plan maksimum.

B&P: Na planie zdjęciowym kampanii #ProjektPomagam powiedziałaś, że masz takie marzenie, żeby być szczęśliwą, i że jednej strony to takie najprostsze, najpiękniejsze, ale też najtrudniejsze…
I najbardziej intymne … Chciałabym, aby wszyscy ludzie, którzy są wokół mnie, byli zdrowi i szczęśliwi. Tego samego życzę sobie. Żebyśmy byli zawsze razem.
Nie mam czegoś takiego, że chciałabym coś mieć, np. większe mieszkanie albo lepszy samochód. Jest mi dobrze, nie narzekam. Bardzo lubię ciężko pracować. Lubię krzątać się wokół moich najbliższych, zajmować się nimi. Lubię ogarniać dom. Lubię takie życie. Niczego mi nie brakuje.
Na pewno chcę podróżować. Moja mama kiedyś powiedziała, że nigdy w życiu niczego się nie dorobię, bo wszystko wydam na imprezy i na podróże. Coś w tym jest. I już mam plan, aby na 50-te urodziny zafundować sobie wyjazd do Japonii.
B&P: Miałaś taki moment w życiu kiedy byłaś absolutnie szczęśliwa?
Tak naprawdę, dopiero od paru lat zdaję sobie sprawę, że takie momenty były albo że są. Ostatnio byliśmy z moimi przyjaciółmi, Renatą Dancewicz i Rafałem Królikowskim w Gdańsku. Stoimy nad rzeką po spektaklu i mówimy: „Jesteśmy mega szczęśliwi, mieszkamy w fajnym hotelu, zagraliśmy dwa fajne spektakle, ludzie przyszli nas oglądać i wyglądali na zadowolonych. My sobie stoimy teraz z papierosami nad rzeką i jest super!”.
Dlatego szkoda, że to życie się kończy (śmiech).
B&P: Tobie? Przecież życie zaczyna się po 40-tce.
Mam prawie 50 lat. Będę tak o tym myśleć (śmiech).
B&P: Najstarsza tancerka świata ma 103 lata, więc jeszcze dużo przed Tobą.
Masz wrażenie, że wiele lat temu żyłaś w nieświadomości, a teraz ta dojrzałość powoduje, że widzisz więcej?
Tak. To jest związane z tym, że wcześniej byłam skupiona na wszystkich rzeczach, które się działy. Teraz są dla mnie rzeczy ważne i ważniejsze. Aż tak dużo od siebie też już nie wymagam, sprawiam sobie więcej przyjemności, wyluzowałam troszkę na swój własny temat. Jeszcze nie tak do końca, ale jednak. Powinnam wydać książkę już rok temu, ale dopiero teraz trochę odpuściłam i zaakceptowałam, że potrzebuję na to jeszcze kolejny rok.
B&P: Jaką książkę chcesz wydać?
Pierwszą moją książka była „Klara”, a teraz planuję pewnego rodzaju kontynuację.
Cieszyłam się, bo „Klara” była bestsellerem, z dużym odzewem. Miał powstać na jej podstawie film, były dwie adaptacje teatralne.
B&P: Co chciałaś przekazać tą książką?
Ja nie jestem od przekazywania rzeczy. Stworzyłam świat, który mi się podobał. Zrobiłam to, co sama chciałabym obejrzeć czy usłyszeć w kinie. Nie przywiązuję do tego misyjnej wagi. Chciałam, żeby ludzie spędzili miło czas z „Klarą”. Jest w niej bardzo dużo humoru, ale też brutalnej prawdy o relacjach między ludźmi, rodziną, o kobietach. Ale ta książka nie jest manifestem. Jest chwilą przyjemności, może czasem refleksji (śmiech).
Minęło 8 lat odkąd ją wydałam, dlatego chciałabym, aby kolejna książka była przynajmniej tak samo dobra (śmiech). Zaczynam mieć problemy, jak wymagam od siebie więcej – całkiem niepotrzebnie.

B&P: Jesteś krytyczna wobec siebie?
Przeogromnie. Ale też wobec innych.
B&P: Upadłaś w życiu? Jaką największą lekcję wyciągnęłaś?
Upadłam parę razy. Nie wiem czy jakąś lekcję z tego wyciągnęłam. Na pewno jestem ostrożniejsza. Nie przeceniałabym tych upadków, w takim sensie, żeby się czegoś nauczyć.
B&P: Płaczesz czasem?
Często. Chociaż ostatnio płaczę rzadziej, to mnie trochę martwi (śmiech). Jestem osobą, która płacze i śmieje się dokładnie w tym samym momencie. Jest to trochę niepokojące. Ale ponoć te wahania nastrojów mam teraz mniejsze niż miałam (śmiech). Ja lubię ekstremalne sytuacje. U mnie nigdy nie było środka, zawsze była góra dół, góra dół. Teraz jest troszkę inaczej, bo się uspokoiłam (śmiech). Uważam, że jestem bardzo fajna. Powiedziałam kiedyś w jakimś wywiadzie, że bardzo chciałabym być ze sobą.
B&P: To największy komplement jaki kobieta może sama sobie powiedzieć. Zazwyczaj siebie nie lubimy, oceniamy, krytykujemy. Co jeszcze myślisz o sobie?
Że się starzeje, że mam mało czasu na zrobienie tych wszystkich rzeczy, które bym chciała, że jestem fajną matką. Że powinnam trochę wyluzować.
B&P: Urodziłaś Staszka w wieku 39 lat. To była świadoma decyzja?
Chyba świadoma, ale nie pamiętam (śmiech).
B&P: Lubisz rolę mamy?
Tak. Uważam, że jestem super mamą. Największym dla mnie komplementem jest to, co Nadia, moja córka, do mnie pisze i mówi. A mówi mi, że jestem super.
B&P: Miałaś taki moment w życiu, że musiałaś o siebie zawalczyć?
Tak poważnie to 3 razy. Były to walki towarzysko-rodzinne, nie zawodowe.
B&P: Jest coś za czym tęsknisz w życiu?
Za moim ojcem, który nie żyje. Mieliśmy bardzo dobry kontakt. Bardzo za nim tęsknię.
B&P: Co masz w sobie z dziecka?
Strasznie lubię robić żarty najbliższym. Mój mąż nabiera się bardzo często.
B&P: Najgłupszy żart jaki zrobiłaś …
Ja cały czas robię coś głupiego. Bawię się przy tym bardzo.

B&P: Co chciałabyś przekazać kobietom, które – jak mówisz – wkraczają w drugą połowę życia?
Nie powiem nic mądrego, dlatego że uważam, że starzenie się jest źle wymyślone. W optymistycznej wersji mam przed sobą mniejszą połówkę. Dlatego skupmy się kochane na przyjemnościach – to bym powiedziała moim koleżankom.
B&P: Trochę mi się kłóci to Twoje przerażenie końca życia z Twoim nastawieniem …
Bo ja mam albo euforię albo dół (śmiech).
B&P: Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Magdalena Koźmala, fot. Piotr Litwic
Zobacz także: „Nigdy nie rezygnuj z siebie dla kogoś. Miłość to wolność i równość”