Paul Ekman jest amerykańskim psychologiem i emerytowanym profesorem na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco, który jest pionierem w badaniu emocji i ich związku z wyrazem twarzy. Stworzył „atlas emocji” z ponad dziesięcioma tysiącami wyrazów twarzy i zyskał reputację najlepszego ludzkiego wykrywacza kłamstw na świecie. Zajął 59. miejsce na liście 100 najczęściej cytowanych psychologów XX wieku i zaliczany jest do najbardziej wpływowych ludzi na świecie (wg rankingu tygodnika Time). Szkolił policję, służby bezpieczeństwa i oddziały antyterrorystyczne.
O umiejętności wykrywania kłamstwa, jego powodach i przeciekach, o uniwersalności emocji a także o największym wyzwaniu w ponad 50-letniej karierze rozmawia z Magdaleną Koźmalą.
B&P: Czy naprawdę możliwe jest nauczyć się odczytywania tego, co ludzie myślą i czują?
Dr Paul Ekman: To jest możliwe, większość ludzi nie jest w tym zwyczajnie dobra, a to dlatego, że widzimy to, co chcemy widzieć, a nie to, jakim świat jest naprawdę.
B&P: A co widzi Paul Ekman? Czy zauważa Pan więcej niż inni?
Tak, widzę więcej, gdyż zwyczajnie spędziłem całe życie na rozwijaniu pewnych umiejętności. Z tych umiejętności, których obecnie uczę a inni przyswajają raczej bez problemów, dobrym początkiem jest opanowanie rozpoznawania czegoś, co nazywam mikroekspresjami – bardzo szybkie zmiany mimiczne twarzy, trwające od 1/5 do zaledwie 1/25 sekundy. Większość ludzi jest w stanie je dostrzec, jednak zwykle nic sobie z nich nie robią, gdyż brak im wrażliwości na detale. W związku z tym, udostępniłem w sieci narzędzie do mikroekspresji METT, które w mniej niż godzinę może nauczyć każdego rozpoznawania tych niezwykle krótkotrwałych zmian. Nasze skupienie na nich wynika z faktu, że stanowią one swoisty przeciek, ujawniając skrywane emocje. Jest jednak mały szkopuł – przy identyfikacji mikroekspresji nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy są one ukrywane celowo, czy raczej nieświadomie wypierane. To, czy dana osoba nie chce ujawnić swoich odczuć, czy może po prostu sama nie wie, co czuje, można wywnioskować wyłącznie z szerszego kontekstu całej rozmowy. Jedynym pewnikiem jest to, że mikroekspresje są oznaką skrywanych emocji.
B&P: Umiejętność odczytywania emocji pozwala na wykrywanie kłamstwa. Jak to jest dostrzegać ciągle przecieki u tych, którzy kłamią?
Uważam, że jeżeli ktoś zataja przede mną jakieś emocje, to znacznie korzystniej dla mnie jest wiedzieć, co to za emocje, niezależnie od tego, czy podobają mi się, czy nie. Jedynymi ludźmi, z którymi jestem bardzo ostrożny w tej kwestii, są moja żona i dzieci. Nie chcę, aby martwili się tym, że czytam im w myślach, choć naturalnie się to zdarza.
B&P Wszystko zaczęło się od przypadku pańskiej pacjentki, Mary. Czy mógłby go Pan przybliżyć?
Tutaj naprawdę mało brakowało, by sytuacja skończyła się tragedią. Mary była pacjentką hospitalizowaną bezpośrednio po niemalże udanej próbie samobójczej. Główną obawą było to, czy będzie ona próbować targnąć się na swoje życie ponownie po wypuszczeniu ze szpitala. Przy wypisie utrzymywała wprawdzie, że czuje się już bardzo dobrze, ale z jej mikroekspresji udało mi się wychwycić oznaki cierpienia. To przekonało mnie, że mówi to tylko po to, by dostać wypis i znowu pociąć się w niedługim czasie. Kiedy podjąłem temat tego wychwyconego cierpienia, przyznała, że to prawda, i dzięki temu mogliśmy skuteczniej interweniować w leczeniu jej depresji, zapobiegając jej samobójstwu.
B&P: Dlaczego ludzie kłamią?
Z wielu różnych powodów. Na zdrowy rozsądek wydaje się, że chodzi o uzyskanie jakiejś przewagi sytuacyjnej nad drugą osobą, ale w rzeczywistości, najpowszechniejszą przyczyną kłamania, zarówno u dzieci jak i dorosłych, jest chęć uniknięcia kary za przewinienie.
B&P: A co z kłamstewkami?
Kłamstewka to zasadniczo kwestia uprzejmości. Na przykład, jeśli skorzystaliśmy z zaproszenia na przyjęcie, na którym jedzenie jest kiepskie a rozmowy się nie kleją, nigdy tego nie stwierdzimy. Zamiast tego, podziękujemy wylewnie za cudowny wieczór. Wyjście takiego kłamstwa na jaw nie sprawi, że gospodarz imprezy poczuje się oszukany czy zdradzony, co najwyżej nieco zmanipulowany, rozumiejąc przy tym, że kłamstwo miało na celu oszczędzić mu przykrych emocji bądź było wyrazem szacunku.
B&P: Jak często ludzie kłamią?
Żebym to ja wiedział! Gdybym tylko dysponował czapką-niewidką, dzięki której mógłbym śledzić ludzi i przekonać się… (śmiech) Nie mogę po prostu pytać ludzi, jak często to robią – nie mają oni wszak żadnego interesu w tym, by ujawniać takie informacje. Poza tym, ludzie łatwo zapominają, jak często mijają się z prawdą. W większości, jeżeli nie we wszystkich społeczeństwach i kulturach, kłamanie jest bardzo źle widziane, szczególnie wśród znajomych i członków rodziny. Nie mówiąc już o tym, że wszystkie większe religie, czy to chrześcijaństwo, islam, czy judaizm potępiają wręcz kłamstwo. A z drugiej strony zaś, nasze dzieci szybko się uczą, że jedynym sposobem na uzyskanie niezależności od wścibskich rodziców jest mijanie się z prawdą.
B&P: Czy kobiety kłamią inaczej niż mężczyźni?
Nie bardzo, powiedziałbym raczej, że różnica tkwi w tym, co jest przedmiotem kłamstwa. Generalnie, ludzie naprawdę różnią się w stopniu sprawności w kłamaniu, ale różnice te nie mają żadnego podtekstu płciowego. Większość ludzi, tak kobiet jak i mężczyzn, to słabi kłamcy, ale uchodzi im to na sucho, gdyż zazwyczaj ludzie ich otaczający nie chcą zdawać sobie sprawy z przykrej prawdy – na przykład, że ich dziecko ma problem z narkotykami, albo że ich ukochany współmałżonek ich zdradza, lub że osoba, którą polecili na stanowisko pracy, jest w istocie oszustem. Przymykanie oczu jest tu kwestią absolutnie kluczową.
B&P: A jak się ma sprawa typowych zachowań kłamcy? Ciekawi mnie niezmiernie, czy przedstawiony w serialu „Magia Kłamstwa” męski gest pocierania nosa, który miałby wskazywać nieszczerość, to prawda?
Kiedy serial, o którym wspominasz, emitowany był w Stanach, cieszył się sporym sukcesem, w związku z czym powierzono mi prowadzenie bloga na stronie producenta programu. Blog nazywał się „The truth about lying” (ang. Prawda o kłamaniu), i co tydzień komentowałem w nim nowy odcinek pod kątem tego, jak bardzo odbiega on od prawdy w kwestii wykrywania kłamstw. Był to serial komercyjny i jego rolą było dostarczenie rozrywki, a nie edukacja, w związku z tym zalecałbym na nim nie polegać, a raczej dobrze się przy nim bawić.
B&P: Usłyszałam kiedyś, że najpowszechniejszym kłamstwem w biznesie jest stwierdzenie „to moja ostateczna cena”.
Z mojego doświadczenia, w negocjacjach biznesowych nigdy nie wiesz, jaka jest de facto cena ostateczna. Pamiętam, że będąc w Turcji, przechadzałem się wielkim rynkiem i spostrzegłem dywanik, który bardzo zapragnąłem mieć. Sprzedawca nakazał mi spocząć, i przy herbatce snuł historie na temat rzeczonego dywanika. Gdy w końcu przeszliśmy do rzeczy, potargowaliśmy się nieco a on podał swoją ostateczną cenę. Postanowiłem odmówić i odejść, licząc, że mnie zatrzyma. Ale tak się nie stało, musiałem więc wrócić do niego po pięciu minutach i nieco się upokorzyć. Targowanie to swoisty taniec sprzecznych interesów. Targuję się nawet w sieciowych odzieżówkach, i zazwyczaj mi się to udaje.
B&P: Jakie są znaki rozpoznawcze zdradzające kłamstwo?
Istnieje ponad 50 różnych oznak kłamania, ale osadzone są one zawsze w kontekście tego, o czym mowa. Na przykład – czy gdy waham się z odpowiedzią, to kłamię, czy raczej zastanawiam się nad czymś? Często ciężko to stwierdzić, ale jeśli zadamy komuś pytanie: “Czy napisałeś tę książkę samodzielnie?”, a pytana osoba zwleka z odpowiedzią, możemy to uznać za mocny wskaźnik tego, że w książce maczały palce inne osoby. W związku z czym, trzeba zawsze uwzględniać kontekst, w którym oznaki występują, w szczególności to, co mówione było zaraz przed, w jaki sposób, i przez kogo. Co więcej, fakt, że widzimy i słyszymy daną osobę jest nie do przecenienia – najłatwiejszym sposobem na kłamstwo jest zrobienie tego poprzez internetowy czat, co daje kłamcy przemożny wpływ na swoje reakcje.
B&P: Jak można nauczyć się umiejętności wykrywania kłamstwa?
Niektóre z tych umiejętności można nabyć poprzez lekturę mojej książki „Kłamstwo i jego wykrywanie w biznesie polityce i małżeństwie”, nota bene przetłumaczoną na wiele języków, cztery wydania. Potrzebna jest również praktyka i informacja zwrotna, czego niegdyś uczyłem, głównie w stanowych agencjach bezpieczeństwa wewnętrznego i służbach policyjnych. Nie zajmuję się tym już – wykształciłem już tylu trenerów, że kurs może obecnie odbyć każdy, kto tego potrzebuje, a ja mogę zająć się innymi sprawami. Ogólnie rzecz biorąc, można poznawać te rzeczy i mieć z nich sporą frajdę, gdyż są one zwyczajnie ekscytujące, ale żeby nabrać prawdziwych umiejętności, potrzebne jest rozległe praktyczne doświadczenie. Kiedy prowadziłem jeszcze kursy, zazwyczaj spędzałem 20 minut na podwaliny teoretyczne, a 2-3 godziny przeznaczałem na trening praktyczny. No i jeszcze musimy zaakceptować pewien margines błędu. Nic nie działa za każdym razem i ta zasada stosuje się do wszystkiego, co wykładam.
B&P: Czy moglibyśmy zaryzykować stwierdzenie, że niewerbalna komunikacja to najważniejszy aspekt budowania relacji?
Na pewno powiedziałbym, że jest ona znacznie ważniejsza od werbalnej. W bardzo dużym stopniu stanowi ona podstawę do osądzenia komu możemy zaufać, a to dlatego, że nie jesteśmy w stanie dogłębnie zlustrować każdego, kogo napotkamy. Gdy dochodzisz w życiu do momentu, w którym wynajmujesz detektywa, aby śledził twojego partnera w biznesie bądź małżonka, to zazwyczaj jest już za późno na takie interwencje, no chyba że jesteś niezwykle podejrzliwą osobą. Stajemy zatem przed wyborem, czy ryzykować pochopnym osądzeniem szczerego, uczciwego człowieka, czy narazić się na wykorzystanie poprzez bycie ufnym.
B&P: Jak dokładnie doszedł Pan do odkrycia, że istnieją ekspresje mimiczne uniwersalne dla wszystkich ludzi i kultur?
Poprzez badania, które prowadziłem w około 80 krajach. Pokazywałem ludziom zdjęcia różnych wyrazów twarzy, i wyniki wskazywały jasno, że niezależnie od kultury, ludzie zawsze kojarzyli konkretne wyrazy twarzy z tymi samymi odpowiadającymi im emocjami. Niestety, media masowe funkcjonowały już we wszystkich tych kulturach, tak więc musiałem wziąć pod uwagę możliwość, że emocjonalne uniwersalia mogły nie mieć charakteru wrodzonego, a nabyty. Dlatego też w latach 1967-68 wybrałem się do Nowej Gwinei, aby badać ludzi, którzy w tych czasach odizolowani byli od jakichkolwiek przejawów współczesnej kultury wizualnej – nigdy przedtem nie widzieli obcej osoby, zdjęcia, czy jakichkolwiek mediów. Okazało się, że powielają oni dokładnie te same mimiczne ekspresje i schematy. Był to punkt zwrotny w mojej pracy badawczej. Z perspektywy 50 lat pracy mogę stwierdzić, że osiągnąłem dwie rzeczy. Pierwszą było wskazanie mocnych dowodów na uniwersalność przynajmniej 7 mimicznych ekspresji emocjonalnych – niektóre z nich dzielimy nawet z naszymi odległymi przodkami, małpami człowiekowatymi. Drugą rzeczą zaś było opracowanie metody pomiaru ruchów twarzy bez konieczności dotykania osoby sprawdzanej, wyłącznie za pomocą ekranu.
B&P: Co uważa Pan za największe wyzwanie w swojej 50-letniej karierze?
Było to zdecydowanie opracowanie narzędzia skutecznie mierzącego ruchy mimiczne. Mimo faktu, że w latach sześćdziesiątych istniały mocne dowody wskazujące na to, że twarz jest największym źródłem informacji o emocjach, to urządzeń do pomiarów takich ruchów praktycznie nie było. 8 lat zajęło mi stworzenie przyrządu takiego rodzaju, i prawie mi się nie powiodło, moja dotacja opiewała tylko na 5 lat. Gdy pieniądze były na wykończeniu, a realizacja projektu nadal wymagała trzech dodatkowych lat, stanąłem przed perspektywą rozwiązania mojego laboratorium i zwolnienia grupy badawczej. Wtedy dosłownie znikąd, na horyzoncie pojawił się Michael Tiger, który prowadził małą fundację wraz ze współpracownikiem, a moja praca zrobiła na nich duże wrażenie, zaoferowali więc finansowanie. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Ci ludzie dosłownie ocalili mi cztery litery.
B&P: Ludzie z założenia dzielą emocje na dobre i złe.
Każda emocja jest dobra w takim sensie, że nie przetrwałaby ewolucyjnie do czasów dzisiejszych, gdyby w jakiś sposób nie była przydatna.
Dla zilustrowania kwestii, weźmy przypadek ludzi z paraliżem twarzy, którzy nie wysyłają w związku z tym żadnych niewerbalnych wskazówek słuchając tego, co do nich mówimy. Gdy rozmawiamy z kimś i osoba ta się nie uśmiecha, nie kiwa głową czy też nie drapie się w nią z niezrozumieniem, prawdopodobnie zapytamy czy wszystko w porządku już po 15 sekundach.
B&P: Panie doktorze, moje ostatnie pytanie – jak żyć, aby nie żałować?
Ważne pytanie. Myślę, że musisz zdać sobie sprawę z tego, czego chcesz od życia, może być to pieniądz, sława, albo pomaganie innym. Ponieważ mam tylko jedno życie, staram się je przeżyć tak, abym na łożu śmierci mógł powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co chciałem zrobić. W życiu nie ma drugiej rundy. Czasami oczywiście trudno jest odnaleźć swój cel, i wtedy w moim odczuciu najlepszym ruchem jest edukacja – poznanie świata i wyborów, które podjęli w nim inni ludzie, zarówno wielkich sukcesów jak i sromotnych porażek. W końcowym rozrachunku – nikt nie może dać ci ostatecznych odpowiedzi odnośnie twojego własnego życia.
B&P: Bardzo dziękuję za rozmowę!
Magdalena Koźmala
Zobacz także: Jacek Santorski “Kobieta może być i kobieca, i drapieżna, i skuteczna w biznesie”