Kim się stajemy nie doświadczając miłości? Jak długo możemy bez niej przetrwać? Czy możemy ją czymś zastąpić? I czy tak naprawdę miałyśmy szansę kiedyś jej doświadczyć, takiej czystej, bezinteresownej, prawdziwej …
Czym jest miłość?
Czy na pewno relacje, w jakich jesteśmy, są związkami szczerze zakochanych w sobie ludzi? Ludzi, którzy szanują siebie nawzajem, wspierają, motywują, tęsknią za sobą, myślą o sobie, potrafią ze sobą rozmawiać, wspólnie się śmiać, dzielą się obowiązkami, troskami, razem szukają rozwiązań?
Czy każda z nas czuje się w tej relacji wolna, bezpieczna, spokojna, zaopiekowana, najważniejsza, najpiękniejsza, najcudowniejsza?
Czy każdej z nas, w jej relacji, towarzyszy dotyk, przytulanie, seks?
Czy każda z nas widzi siebie z obecnym partnerem za 2, 5 czy 10 lat?
Czy to czego doświadczamy to na pewno miłość? A może po prostu „przedsiębiorstwo wymiany usług”?
Kim stajemy się bez miłości?
Kontrahentkami próbującymi zaspokoić własne deficyty. Odczuwające braki miłości w dzieciństwie, brak akceptacji rodziców, doświadczające odrzucenia, niektóre przemocy, alkoholizmu matki czy ojca, a co za tym idzie braku poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości, próbujemy odnaleźć to w obecności tych, którzy okażą nam odrobinę zainteresowania i dadzą przez chwilę namiastkę tego, za czym tak bardzo tęsknimy i czego tak mocno potrzebujemy.
„Proszę następnym razem napisać artykuł – Dlaczego mężczyźni nie doceniają tego co mają, nie starają się i wszystko niszczą?” – czytam w komentarzu pod jednym z moich artykułów. Za chwilę pojawia się odpowiedź jednej z czytelniczek:
Wszystkie odpowiedzi są w nas. Każda osoba w naszym życiu jest naszym nauczycielem, niestety nieraz bardzo okrutnym. To od przyjrzenia się sobie trzeba po prostu zacząć. Czy to ja potrafię umiejętnie stawiać granicę? Czy dbam o siebie i zaspokajam swoje potrzeby? Czy akceptuję, kocham siebie w pełni? To nie jest przypadek, ślepy traf, że jedna kobieta jest uwielbiana, noszona na rękach, czczona jak bogini, inna natomiast poniżana, oszukiwana czy zaniedbywana. To jak postrzegają i traktują nas inni jest naszym lustrem. To smutna prawda i dla wielu szokująca. Daje to jednak nadzieję i moc sprawczą, iż wszystko jest w naszych rękach. To my kreujemy naszą rzeczywistość. Helena Parucka
Dlaczego to nie jest przypadek?
Bo nasze obecne związki i nasi partnerzy są lustrzanym odbiciem tego, co myślimy o sobie, jak się ze sobą czujemy, czego potrzebujemy i co mamy wewnętrznie do przepracowania. Dlatego wiele relacji opartych jest na pozornym poczuciu szczęścia, w których przedmiotem wymiany są: bezpieczeństwo, dach nad głową, finanse, przysłowiowy święty spokój.
Gdyby każda z nas zapytała siebie, jaki jest prawdziwy (absolutnie szczery) powód bycia w obecnej relacji, to z całą pewnością miłość byłaby jednym z ostatnich.
Jak długo potrafimy przetrwać bez miłości?
Tak długo, jak żyjemy w nieświadomości własnych deficytów, własnych potrzeb i tego, czym jest prawdziwa miłość.
Relacje, które tworzy większość z nas nie mają bowiem nic wspólnego z miłością. Nam się tak tylko wydaje. Chcemy w to wierzyć. To jest pozornie wygodne. Pozornie bezpieczne. Niewymagające pracy nad sobą, pokonywania własnych leków i podejmowania decyzji.
Czy miłość można czymś zastąpić?
Tak. Miłością własną.
Bo kiedy pokochamy siebie, zaakceptujemy siebie, wybaczymy sobie i innym, kiedy zaczniemy szanować siebie, wtedy z całą pewnością pojawi się ten, przy którym poczujemy się bezpieczne, wolne, spokojne, zaopiekowane, najważniejsze, najpiękniejsze, najcudowniejsze, i prawdziwie kochane…
Zobacz także: „Jak rozpocząć życie po rozstaniu i rozwodzie?”
Magdalena Koźmala, redaktor naczelna, fot. Justyna & Jerzy Dudek, lokalizacja: Złota 44