Jak przepracować stres przed kamerami i audytorium? Czego publiczność nigdy nie wybaczy? Dlaczego warto być ostrożnym z opowiadaniem dowcipów na scenie? O tym, jak dobrze przygotować się do wystąpień publicznych – Maciej Orłoś – gospodarz programów telewizyjnych, konferansjer i prowadzący wydarzenia specjalne, konferencje oraz gale. Jeden z najbardziej popularnych prezenterów telewizyjnych w Polsce – laureat 4 Wiktorów, w tym Super Wiktora 2011 za całokształt dokonań oraz dwóch Telekamer. Trener wystąpień publicznych, autoprezentacji i kontaktów z mediami.
Rozmawia Magdalena Koźmala
B&P: Masz chorobę zawodową? Podpatrujesz innych i myślisz: ale się nie przygotował, źle wygląda, itp.?
Maciej Orłoś: Mam. I to od lat. Najgorsze, że sprawia mi to satysfakcję. (śmiech) Np. na galach zawsze jestem ciekawy, jak to będzie. Na 10 laureatów, którzy mogą coś powiedzieć, jedna, dwie osoby mówią dobrze. Większość marnuje tę okazję. Może ze względu na stres. Niektórzy nawet rezygnują z podziękowań – nie chcą zaprezentować swojej firmy za darmo. Jednak głównie są tacy, którzy wiedzieli, że wystąpią i zmarnowali okazję, źle wypadli. Inni mówią np. za długo, nudno. W takich przypadkach przypominają się słowa Churchilla – wyczerpali publiczność, a nie temat. (śmiech)
B&P: Czy doszedłeś w swojej pracy i w wieloletnim doświadczeniu do tego, skąd bierze się trema przed wystąpieniami publicznymi?
Ludziom brakuje pewności siebie. Nie wiedzą jak wypadną, z jaką spotkają się reakcją. Mają świadomość, że są oceniani, wszyscy na nich patrzą i cała uwaga jest skierowana na nich.
B&P: Gorzej działa kamera czy publiczność?
Z tym jest rożnie. Niektórzy mówią, że nie mają problemu z wystąpieniami np. na konferencjach, ale gdy mają mówić do kamery, to już się spinają. Mówię im wtedy, że do kamery musimy się przyzwyczaić, ponieważ żyjemy w czasach, gdzie ona jest wszędzie. Dzisiaj kamera to już nie tylko media, ale też telefon, portale społecznościowe, filmy korporacyjne, wideokonferencje, making off’y, itd.
B&P: Czy Ty już w ogóle się nie stresujesz mówiąc do kamery czy publiczności? Można całkowicie przepracować tremę?
Gdyby nie było tremy zupełnie, to zastanawiałbym się nad zmianą zawodu. Trema musi być, to jest naturalne zjawisko. Tylko ma być kontrolowana, by nie zaczęła nad nami dominować. Ale jako dawka adrenaliny powoduje, że lepiej się mobilizujemy. Jest granica tremy, której przekroczyć nie wolno, gdyż wtedy zacznie nas ona zjadać. A to my powinniśmy zjadać tremę.
B&P: Czego publiczność nigdy nie wybaczy?
Bardzo fajne pytanie! Myślę, że nie wybaczy, jeśli ktoś jest w widoczny sposób nieprzygotowany, np. myli miejsce imprezy. Ludzie traktują to jako obrazę, czują się zlekceważeni. Nie zapomną takich rzeczy. Kolejna kwestia, jeśli ktoś wyszedłby na scenę pijany, zataczał się, bełkotał …
B&P: A lampka wina dla kurażu?
Nie rekomendowałbym. Ewentualnie, jeśli ktoś bardzo dobrze zna swój organizm i wie, że na tremę ten łyk alkoholu mu pomoże. Jednak co do zasady uważam, że lepiej nie pić. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje organizm, gdy zmiesza się alkohol ze stresem i adrenaliną. A co jeśli np. bardziej zaschnie nam w gardle? Albo zamiast koniaczku dla kurażu, wypijemy trzy i powiemy jakiś żart, bo za bardzo poczujemy się wyluzowani i nie ocenimy, że żart był nieudany. Tego publiczność też nie wybacza.
B&P: Zdarzyło Ci się kiedyś powiedzieć suchara?
Pewnie mi się zdarzyło, ale bardziej powiedziałem coś, co nie spotkało się z takim odzewem jak się spodziewałem. Jestem ostrożny z opowiadaniem dowcipów, ponieważ jeśli okaże się nieśmieszny, to jest to potwornie żenująca sytuacja.
Myślę, że publiczność nie wybacza także wyrazistego zaniedbania wizerunku. Bardzo ważne jest, żeby wyjść na scenę z poczuciem, że wyglądamy dobrze, ale też tak jak chcemy. Jeśli mam poczucie, że wyglądam odpowiednio do sytuacji, mojej roli, do wydarzenia i dobrze się w tym czuje, to wszystko pójdzie dobrze – to nas wzmocni. To jest ważny aspekt wystąpień publicznych. Zresztą chyba znacznie ważniejszy dla kobiet.
B&P: Mamy urodzonych mówców, mamy też mówców średnich, ale są też „nie-mówcy”, którzy kompletnie się do tego nie nadają. Co w sytuacji, gdy taką osobą jest prezes firmy, który często musi występować publicznie? Można go nauczyć, czy lepiej „wydelegować“ inną osobę do reprezentowania firmy?
Jest coś takiego jak krzywa Gaussa. Ona dotyczy też wystąpień publicznych. Większość ludzi daje radę. Są lepsi mówcy, są gorsi, ale będą potrafili nauczyć się warsztatu. Jednym zajmie to sporo czasu, inni zrobią postępy z ćwiczenia na ćwiczenie, ale – uda się. No i jest mały margines, czy też dwa marginesy. Z jednej strony – wybitni mówcy, a z drugiej ludzie, którzy się kompletnie do tego nie nadają i nie powinni tego robić. Wybitnym mówcom mogę jedynie zwrócić uwagę na drobiazg techniczny, jak np. żeby mniej gestykulowali. Ale są też ludzie, którym naprawdę trzeba powiedzieć, żeby dali sobie spokój z wystąpieniami publicznymi.
Wróćmy do tych ze środka. Wszystko wymaga warsztatu. Nie każdy może być wybitnym mówcą, to jasne. Taki na przykład prezes, o którym wspomniałaś – ma za duży garnitur, nie te buty, kiepską fryzurę, złą dykcję, nie wie gdzie patrzeć, jest smutny jak mówi, itd. – on będzie trudny do oszlifowania. Trzeba dać mu wskazówki, warsztat, przede wszystkim wytłumaczyć jak mówić, żeby ludzie go słuchali. Jeśli to zrozumie, będzie w stanie się tego nauczyć.
B&P: Czy są specjalne, czarodziejskie metody, by opanować stres, a czasami nawet panikę?
Wielkiej tremy nie zlikwidujemy, ale można ją zmniejszyć. Pierwsza kwestia to przygotowanie: im lepiej jestem przygotowany, tym trema mniejsza. Co to znaczy „dobre przygotowanie“? Nie chodzi tylko o konspekt wystąpienia. Doskonałe przygotowanie to dużo więcej. Nie przygotowuję się z dnia na dzień, myślałem o tym dużo wcześniej, opracowałem wyjątkową prezentację, wiem że ludzie będą zaskoczeni i zaczarowani, bo powiem coś niezwykłego. O takie przygotowanie chodzi. By działać na wyobraźnię, emocje, zrobić coś niespodziewanego. Mnie takie coś kręci.
B&P: Pracuję z biznesem i często widzę, że ludzie poszerzają zakres swoich umiejętności, jednak wystąpienia publiczne są traktowane po macoszemu. W swojej książce „O sztuce wystąpień publicznych” napisałeś, że nieudane wystąpienie psuje wizerunek nie tylko danej osoby, ale też firmy, którą reprezentuje.
Oczywiście, tak niestety jest. Nie wiem, czy ktoś faktycznie nie podpisał kontraktu z powodu braku kompetencji miękkich, jednak w drugą stronę na pewno to działa na korzyść. Sam miałem takie sytuacje, gdy po wystąpieniu podchodził do mnie ktoś i wręczał wizytówkę, zapraszając do współpracy np. przy imprezie firmowej. Nagrodą za dobre przygotowanie jest także feedback, reakcje publiczności, w mediach społecznościowych, na żywo.
B&P: Czego mogę życzyć Ci na najbliższe miesiące?
Żeby mój kanał an YouTubie rósł w szybkim tempie, a moja książka miała wielu czytelników oraz jak najwięcej owocnej dla obu stron współpracy z partnerami biznesowymi. Dziękuję.
B&P: Ja również Ci dziękuję. I trzymam mocno kciuki za spełnienie tych życzeń.
Maciej Orłoś – szkolenia realizuje w ścisłej współpracy z firmą Progress Project i tam zaprasza do kontaktu w sprawach szkoleniowych.