Kobiety od pokoleń zabiegają o równość i partnerstwo. I choć obecnie nie trzeba palić biustonoszy, żeby cokolwiek udowodnić, nadal jest o co walczyć. Historycznie mówi się o trzech falach feminizmu, co pokazuje, jak długą drogę musiały przejść kobiety, abyśmy mogły dziś mieć równe prawa.
Myśl feministyczna zaczęła się kształtować już na przełomie XVII- XVIII w., gdy pojawiły się pierwsze emancypantki. Jednak to za sprawą sufrażystek, czyli członkiń założonej w 1903 r. w Wielkiej Brytanii organizacji Women’s Social and Political Union, aż cały wiek później rozpoczęła się pierwsza fala feminizmu. Był to prawdziwy przełom, gdyż do tej pory nikt tak głośno nie domagał się przyznania kobietom praw wyborczych, możliwości uczestnictwa w życiu społecznym i politycznym na równi z mężczyznami. Po latach starań, w życie weszła ustawa o reformie prawa wyborczego i Brytyjki pełnoprawnie stały się obywatelkami z prawem do głosu. W 1918 r. podobne prawa nabyły Polki, a następnie Amerykanki i Szwedki. Francuzki natomiast musiały poczekać na swoje przywileje jeszcze 26 lat. Szwajcarkom, z kolei, prawa wyborcze przyznano dopiero w roku 1971! Nie wspominając o krajach arabskich, w których do dziś prawa kobiet jawnie są dyskryminowane.
Druga fala feminizmu
Starania sufrażystek w walce o równouprawnienie później doprowadziły również do przyznania praw kobietom do edukacji. Kobiety mogły pracować i kształcić się, jednak w towarzystwie mężczyzn, ich głos nadal nie był głośny. Niepisana umowa głosiła, że żony nie poruszają kontrowersyjnych tematów i nie wypowiadają się na tematy polityczne, a jedynie ograniczają się do przyjemnego uśmiechu i potakiwania.
Tak wyglądała Ameryka lat 60. W ówczesnej piramidzie społecznej status wyznaczał mąż, stąd za sukces uznawano upolowanie bogatego mężczyzny, który kupi duży dom na przedmieściach, ucałuje rano dzieci i żonę, a potem zniknie na cały dzień w pracy. Rola kobiet ponownie sprowadziła się do perfekcyjnego obrazka, przykrywając często dramaty przemocy domowej, licznych zdrad małżonków, czy depresji i samotności. Rozwód jednakże nie wchodził nigdy w grę, gdyż rozwódki były mentalnie wykluczane ze społeczeństwa. To między innymi poczucie głębokiej niesprawiedliwości powyższych zachowań doprowadziły do drugiej fali feminizmu. Rewolucję w myśleniu wywołała książka Betty Friedan „Mistyka kobiecości” (The Feminine Mistique, 1963 r.)
Działaczka społeczna w swojej książce – opartej na rozmowach z idealnymi, jak z obrazka kobietami – po raz pierwszy nazwała problem po imieniu. Ukazała, że perfekcyjne kobiety – mimo wykształcenia – są zwyczajnie nieszczęśliwe, gdyż nie realizują się w swoich doskonałych czterech ścianach. W książce Friedan odwoływała się często do innego słynnego feministycznego dzieła, czyli “Drugiej płci” francuskiej autorki Simone de Beauvoir, która wydana została w 1949 r. Amerykańskie feministki zaczęły walczyć o przyznanie kobietom praw do pracy w zmniejszonym wymiarze godzin, uznanie dla ich pracy w domu, ale także o prawo do rozwodu bez napiętnowania społecznego, aborcji i kierowania swoim życiem rodzinnym i zawodowym na równi z mężczyznami. Ruch feministyczny doprowadził do zawiązania National Organization for Women, największej amerykańskiej organizacji feministycznej. a same działania feministek obudziły również nadzieje społeczności Afroamerykańskich w walce o równouprawnienie, pod słynnym przywództwem pastora Martina Luthera Kinga.
Gloria Steinem
Jedną z twarzy ówczesnego feminizmu stała się dziennikarka Gloria Steinem. Działaczka podkreślała, że kobieta, która wyszła za mąż nie miała już możliwości podejmowania innych decyzji. Przyjmowała nazwisko męża i jego tożsamość społeczną. Gdy Steinem sama chciała osiągnąć sukces w dziennikarstwie, słyszała, że redakcja potrzebuje mężczyzny, a nie ładnej dziewczyny. Dziennikarka jednak nie poddawała się i zrobiła wszystko, aby zaistnieć. Łącznie z tym, że zatrudniła się jako króliczek Playboya, aby opisać “upodobania” i zachcianki współczesnych mężczyzn. Otwarcie również przyznawała się do aborcji, co wywoływało wówczas wielkie kontrowersje. W swoich artykułach wskazywała jednak brutalnie, że nawet, gdy kobieta wywalczy jakąś pozycję, i tak sprowadza się ją do przepisywania na maszynie lub przynoszenia kanapek.
Gdy w 1969 r. w stanie Nowy Jork debatowano nad legalizacją prawa aborcyjnego, na oficjalne wysłuchanie w tej sprawie zaproszono 14 mężczyzn i zakonnicę. To doprowadziło do oburzenia, a feministki do zorganizowania marszu. Jedną z kobiet, która wzięła w nim udział była właśnie Steinem, która wkrótce na przełomie lat 60. i 70. stała się twarzą ruchu feministycznego. Zwracała uwagę na dyskryminację społeczną kobiet – odmawiano jej obsługi w restauracjach, zakazywano wstępu do miejsc publicznych zebrań lub odmawiano wynajmu mieszkania, tylko dlatego, że była kobietą. Uznała jednak, że najlepiej będzie, gdy założy własny magazyn, dzięki któremu trafi do takich, jak ona kobiet. W 1972 roku razem z grupą znajomych kobiet założyła redakcję pisma „Ms.”, przekornie nie Mrs (skrót przy nazwisku kobiety zamężnej). Z czasem przyłączyły się do niej słynne kobiety. Razem z Jane Fondą założyła Women’s Media Center, fundację, która czuwa nad tym, aby kobiety były bardziej widoczne i miały większą władzę w mediach. Steinem stała się prawdziwą ikoną feminizmu, a o jej życiu powstał film “A bunny’s tale”, ona sama zresztą od lat występuje gościnnie w hollywoodzkich produkcjach, gdzie gra samą siebie.
Trzecia fala feminizmu
Pokłosiem działań takich osób jak Gloria Steinem w USA była trzecia fala feminizmu, która miała miejsce w lacha 90. Feministki zachęcone działaniami swoich prekursorek ponownie stanęły do walki o swoje prawa. Tym razem zabiegano o równouprawnienie moralności, wolność seksualną i promowanie dumy, jaką niewątpliwie jest kobiecość. Feministkom tym razem nie zależało jednak na podkreśleniu stosunku relacji kobiety-mężczyzny, co prawidłowego balansowania sił w tym układzie. O co chodziło? O wykreowanie globalnej „siostrzanej wspólnoty”. W efekcie, po raz pierwszy w popkulturze, tak licznie zaczęły pojawiać się filmy o m.in. kobietach szefach (m.in. film “Pracująca dziewczyna” z Melanie Griffith) i piosenki, jak choćby “Sisters Are Doin’ It For Themselves” w wykonaniu Annie Lennox i Aretha Franklin. Dowodziło to tego, że z kobietami zaczęto się liczyć, a małe dziewczynki zaczęły marzyć o staniu się kimś ważnym i kimś kogo głos będzie doniosły.
Jedną z nich była obecna dziś księżna Sussex Meghan Markle, która już w latach 90. sprzeciwiała się sprowadzaniu roli kobiety do jej miejsca w kuchni. Markle w wieku 11 lat wysłała list do firmy Procter & Gamble, z prośbą o zmianę treści reklamy płynu do naczyń, która w jej odczuciu dyskryminowała kobiety. List skierowała również do ówczesnej pierwszej damy Hillary Clinton. Firma w odpowiedzi zmieniła treść oryginalną “kobiety walczą z tłustymi talerzami i patelniami” na “ludzie walczą z tłustymi talerzami i patelniami”. Księżna z dumą mówiła o tym wielokrotnie podczas licznych konferencji poświęconych prawom kobiet. Sama mówi o sobie, że jest feministką. Jest rozwódką i nigdy nie kryła się ze swoimi liberalnymi poglądami dotyczącymi aborcji, antykoncepcji czy prawa decydowania o swoim życiu, karierze czy macierzyństwie. Za swoją książęcą misję obrała podkreślanie roli kobiet we współczesnym świecie, co niekoniecznie podoba się konserwatywnym Brytyjczykom.
Czy nadal jest o co walczyć?
Współczesne feministki jednogłośnie odpowiadają, że jest. Widać to chociażby w walce o równouprawnienie w wynagrodzeniu. Nie tak dawno jeszcze, Robin Wright, serialowa Claire Underwood z “House of Cards” zagroziła, że odejdzie z serialu, jeżeli nie dostanie takiej samej gaży, co wówczas Kevin Spacey. Producenci uznali jej żądania, a kobiety na całym świecie doceniły jej ultimatum. Ba, docenili to również mężczyźni!
Transparentność wynagrodzeń nadal jest tematem tabu, ale kobiety są coraz bliżej rozbicia tzw. szklanego sufitu. Jeszcze nigdy tak dużo nie mówiło się o tym, jaki procent stanowisk kierowniczych zajmują kobiety i ile osiągnęły będąc na szczycie. Dlaczego tak późno? Zdaniem dr Marka Szopskiego, amerykanisty, socjologa i antropologa w wywiadzie dla Czwartego Programu Polskiego Radia, chociażby przez to, że kobiety dużo później od mężczyzn uzyskały prawa obywatelskie, w niektórych społecznościach to przesunięcie nawet o 200 lat. Jedno jest pewne – świat otwiera oczy, zamiast ponownie je przymykać – co widać choćby po takich akcjach jak #MeToo. Być może właśnie jesteśmy świadkami formowania się czwartej fali feminizmu. Jak pisała Simone de Beauvoir: nikt nie rodzi się kobietą, lecz się nią staje.
Zobacz także: “Trzy najważniejsze bariery hamujące rozwój zawodowy kobiet”
Dla Business & Prestige, Iwona Sobczak, dziennikarka. Zobacz inne teksty autora, cover photo: Netflix.com